NOC NENUFARÓW - przedstawienie plenerowe, które odbywa się od kilkudziesięciu lat i jest jedną z ciekawszych imprez kulturalnych w województwie lubuskim. Począwszy od 1997r. Noc Nenufarów odbywa się cyklicznie w trzecią sobotę lipca. Przed 1997 r. impreza miała charakter okazjonalny, w latach 2020-2022 – impreza była odwołana z powodu pandemii COVID-19. Przed głównym akcentem przedstawienia, czyli, częścią artystyczną na wodach jeziora Goszcza, prowadzone różnorodne konkursy i pokazy o ciekawej tematyce, a w godzinach wieczornych odbywa się występ znanej gwiazdy muzycznej. Tuż po koncercie zaczyna się organizowana z dużym rozmachem Noc Nenufarów przedstawienie ukazujące historię Lubrzy i okolicy. Kulminacją przedstawienia jest pokaz sztucznych ogni, których rozbłyski pięknie prezentują się na tle jeziora i jego otoczenia.
LEGENDA
(tekst wg Józefa Wojciechowskiego)
Witajcie wszyscy na tym wielkim świętowaniu! Od dawien dawna w letni czas, aby uczestniczyć w uroczystych nocnych obrzędach, przybyłem znad jeziora Lubie i chcę wam opowiedzieć o naszych lasach, jeziorach i o tajemniczej Nocy Nenufarów. Lasy pełne są prastarych dębów, smukłych sosen, srebrzystych osik i wierzb plączących, które kłaniają się jeziorom. Wielki w nich bogactwo wszelkiego zwierza, jagód, grzybów i malin. Mamy tu też glinę na garnce i węgiel brunatny do ogrzania domostw. A okoliczne łąki niosą w darze moc leczniczych ziół i kwiatów.
Jak nazywają się tutejsze jeziora i od czego pochodzi ich nazwa, posłuchajcie! W południowej stronie, gdzie najjaśniej na niebie świeci Jutrzenka wpływa strumyk. Strumień ten, który często bywał lustrem dla pięknej gwiazdy Jutrzenki, zasila wody jeziora położonego wśród lasów i wzniesień. Jezioro to polubili rybacy i myśliwi, lubili starzy i młodzi. Nazywali je więc jeziorem Lubie, od lubienia. Płynący strumyk zwany Jutrzenką prowadzi nas do osady Nowa Wioska i wpada do pięknego, bogatego w ryby jeziora. To właśnie nad zatoką tego jeziora co roku odbywało się święto nenufarów. Gościnne to jezioro, które przyjmowało wszystkich goszczących nad jego zatoką, nazwano jeziorem Goszcza. Od goszczenia. Nad brzegiem Goszczy składano hołd przyrodzie, wszystkiemu co otaczało wody i radowało oczy. Płynąc dalej spotykamy inną osadę położoną nad jeziorem Lubrza. To dziś właśnie poznamy opowieść o jej nazwie. Inne jezioro zwane Lubrza Mała powstałe z łzy radości gwiazdy Jutrzenki tworzy małe oczko na początku Lubrzy. Na południowej stronie w lasach zbierana była najlepsza huba do krzesiwa, tam też miał swoją chatę pustelnik. Dzisiaj miejsce to zwie się Chałupczyn, inaczej Huby. W drugim końcu Lubrzy żył słynny pszczelarz, Bartnik Romanus. Od jego imienia teren ten nazwano Romanówkiem, gdzie do dziś kolejne pokolenia przy rojach pszczół pracują.
Tak oto poznaliście historię tej ziemi z nazwą wiosek i jezior, gdzie żyli, pracowali i weselili się nasi pradziadowie przed wiekami, tak jak i my tu wszyscy świętować będziemy i w czarach uczestniczyć. Posłuchajcie legendy o Lubrzy i Nocy Nenufarów.
Dawno to już było, przed wiekami… W okolicy jedno tylko wielkie jezioro było, a na nim wyspa Lubusz. Na wyspie żył rybak Dobrosław ze swoją córką – jedynaczką. Dziewczyna zwała się Lubrzana, piękna była, dobra i pracowita. Ze świtem się zrywała, by płynąć z ojcem na połów, strawę warzyła i doglądała domostwa. Ludzie chwalili ją za przywiązanie, jakie miała dla ojca, ale też dziwowali się, że taka młoda, a na chłopców rzadko spogląda. Ona nie zważała na ludzkie gadanie i w spokoju pędziła żywot w chacie rybaka.
Razu pewnego wypłynął Dobrosław z córką na południowy brzeg jeziora i zarzucił sieci. W czasie kiedy czekali wypełnienia się sieci, zbliżał się do nich przebywający tam młodzian. Obserwował on córkę i ojca z oddali. Widział, jak młoda dziewczyna dzielnie pracuje z ojcem, jakim szacunkiem opiekuna swojego obdarowuje i z jaką miłością wielką na rybaka spogląda. Młodzieniec ofiarował pomoc przy wyciąganiu sieci i wyjmowaniu ryb. Był to myśliwy Sławoj, a mieszkał ów młodzian w chacie za lasem. Gdy wyjmowali sieci Sławoj ukradkiem, ile mógł, na Lubrzanę spoglądał. Podobała mu się dziewczyna – chciał się z nią jeszcze spotkać, choć krótko nacieszyć oczy jej widokiem. Ujęła go swa urodą. Wianek miała na głowie, rozpuszczone włosy – cała w bieli długiej kwiecistej szaty do jakiegoś nieziemskiego zjawiska była podobna. Obiecał chłopak rybakowi, że i przy następnych połowach z chęcią wielką pomocnym będzie. Spotykali się często Sławoj i Lubrzana. Pomagali Dobrosławowi, zwijali sieci, dzielili ryby, rozprawiali o świecie bliskim i dalekim, a czasami milczeli oczarowani pięknem przyrody. Młodzi zakochiwali się w sobie z dnia na dzień z coraz większą mocą, a Każdą chwile wolną od pracy spędzali razem.
Pewnego wieczora Lubrzana czekała na Sławoja w umówionym miejscu nad jeziorem. Dziewczyna wspominała młodego myśliwego. Rozmyślała o ich spotkaniach wypatrując młodzieńca. Przypominała sobie dzień, w którym planowali swe zrękowiny. Tak jak wtedy i tym razem jezioro pokrywał kobierzec białych nenufarów, w które wpatrywała się zadumana dziewczyna. Nie wiedziała, że z oddali śledzi ją para oczu, ciemnych, groźnych i gniewnych. Były to oczy starej wiedźmy Wierzbichy. Młodzi zachwyceni sobą nie wiedzieli, że ich spotkania podgląda zła czarownica ukryta w szuwarach. Jędza zazdrościła młodym szczęścia i chciała to szczęście zniszczyć. Ukryta w tataraku poczekała, aż dziewczę zachwycone bogactwem kwiatów zbliży się do pięknego białego kielicha i zaklęła Lubrzanę w kwiat nenufara.
I oto na tafli srebrzystego jeziora pojawił się przecudny nenufar, jaśniejący i skrzący się bielą swych płatków, bielą podobną tej, jaka miała szata zaczarowanej córki rybaka. Kiedy myśliwy przybył na brzeg jeziora, nie spotkał dziewczyny. Na piasku znalazł tylko bukiet kwiatów. Poznał, że ręka ukochanej ziele to ułożyła i niepokój wkradł się w serce młodzieńca. Pospieszył on do wsi po ratunek. Razem z okolicznymi rybakami wyruszył na poszukiwanie Lubrzany. Długo pływali, ale nigdzie nie było widać pięknej panny – po jeziorze pływał tylko nieziemskiej wielkości nenufar. Nagle Sławoj przypomniał sobie słowa druha, który widział, jak w południowej porze nad jezioro zmierzała wiedźma Wierzbicha. Jasnym się wtedy stało, że to ona winna jest zaginięcia Lubrzany, a wielki kwiat to z pewnością wszelką uwięziona dziewczyna. Przeto udali się wszyscy do chaty jędzy, aby zmusić ją do odczynienia zaklęcia i uwolnienia przyszłej narzeczonej myśliwego.
Czarownica nie chciała się do niecnego czynu przyznać, ale przelękła się Sławoja, który zapowiedział, że jak dziewczyny nie puści, Wierzbichę życia pozbawi. Wyznała więc, co trzeba uczynić, by przeklęcie spadło z Lubrzany. Według słów wiedźmy miłujący młodzieniec musiał głośno, z miłością wypowiedzieć imię swej lubej razy kilka. Tak też się stało. Sławoj zbliżył się do nenufaru i począł wymawiać imię Lubrzany. I wielkie dziwy dziać się zaczęły. Kwiat otoczyła mgła wielka, co nagle z jeziora napłynęła, światła i błyski po niebie pląsać w tańcu szalonym poczęły. Wreszcie usłyszeli wszyscy cichą melodię, która z białego kielicha jęła się wydobywać i na wodną falę kłaść swe dźwięki. Kielich rozchylał płatki a widok tak niezwykłym się zdawał, aż wszyscy oddech wstrzymując końca cuda czekali. Nagle kwiat swe wnętrze całkowicie rozwarł i ukazała się wszystkim urodziwa Lubrzana.
Radość wielka zapanowała w sercach młodych, gdy ich wzrok spotkał się znowu po tych chwilach obawy i trwogi. Razem wyszli na ląd, gdzie udali się otoczeni radosnymi i roztańczonymi mieszkańcami wyspy na planowane zrękowiny.
Cała wieś utonęła w radości, tańcu i śpiewie, a na znak wielkiej miłości młodych przemianowano nazwę osady. I od tej pory zwie się ona nie Lubusz a LUBRZA – od imienia córki rybaka.